
W spektaklu Pippo Delbono obrazy prywatne i intymne mieszają się z publicznymi, nagranie z Nowego Jorku, film o podróży do Senegalu, zdjęcia Bobo z Papui Nowej Gwinei, upadek Berlusconiego i ostatnie momenty życia matki Pippo spotykają się ze sobą i tworzą spójną całość. Jak pisze francuski tygodnik “Les Inrockuptibles” : „Jesteśmy natychmiast zauroczeni, wpadamy w pułapkę spektaklu, który jest wyznaniem, jakie czynimy przyjaciołom, zapisem drogi albo pamiętnikiem”.
„Orchidee” Pippo Delbno to z jednej strony lament dla umierającej matki, z drugiej komedia świata. Pippo Delbono zaprosił nas kolejny raz od swojego świata, w którym śmieszność miesza się z powagą, naturalizm z poezją, prywatność z zaangażowaniem społeczno-politycznym... Pippo na scenie zrobił to samo, co wiele lat temu Tadeusz Różewicz, publikując książkę „Matka odchodzi”.
(…)
Można by powiedzieć, że Pippo Delbono kolejny raz robi to samo: cytuje wielkich (Szekspir, Czechow, Pasolini, Pina Bausch...) i komentuje. Czasami balansuje na granicy banału i nudy, by po chwili stworzyć sytuację, która wbija widza w fotel albo wyrzuca na aut. Bezceremonialnie powtarza jak klisze pewne swojej chwyty teatralne, ba – wręcz sytuacje. Ale ma to głęboki sens, ponieważ jest to jego słownik, za pomocą którego komunikuje się swoją publicznością. Ten słownik ma tę zaletę, że jeśli ktoś nie zna twórczości Pippo Delbono, szybko ją zrozumie.
Stefan Drajewski, Malta Festival: Pippo Delbono przywraca wiarę w oczyszczającą moc teatru, GŁOS WIELKOPOLSKI