Używamy Cookies w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Dalesze korzystanie z tego serwisu oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Dowiedz się więcej o naszej polityce prywatności

Zamknij

17 - 28/06/2016

fot. Isabelle Meister
Galeriafot. Isabelle Meister

Ponad dwie trzecie światowej populacji stanowią Azjaci. Na pierwszy rzut oka trudno odczuć to w Poznaniu, gdzie oficjalnie żyje 88 Chińczyków i 6 Wietnamczyków. Oprócz nich spotkać można niewielką grupę syryjskich i jordańskich studentów, kilka autokarów z japońskimi turystami i jeszcze raz tyle osób bez papierów. To niewiele, w porównaniu z Wenecją, gdzie we włoskich restauracjach pracuje coraz liczniejszy chiński personel, albo z Wiedniem – ulubionym miejscem studiowania muzyki wśród studentów pochodzenia azjatyckiego.

Jednak Azja jest obecna także w Polsce, nieco zakulisowo. Na zabawkach, ubraniach i nowoczesnych sprzętach elektronicznych widnieje napis „made in China“. Największe fabryki stali w kraju należą do imperium indyjskiego magnata Mittala. Chińskie firmy budowlane budują polskie autostrady i stadiony. Polscy żołnierze giną w Afganistanie. A cała Europa ma nadzieję, że uda jej się wyjść z zadłużenia dzięki pomocy azjatyckich banków. Podczas gdy słowo „Sajgon“ oznaczało jeszcze do niedawna azjatycki chaos, dziś „Chińczyk“ jest grą, w której wygrywa szybszy. Takie tempo gry Europa odczuwa obecnie przy geopolitycznym przeciąganiu liny między Rosją, Europą Zachodnią i Chinami, wyścigu po kazachskie i afrykańskie surowce naturalne oraz na atrakcyjnych indyjskich rynkach zbytu. Jeśli globalizacja czyni ze świata wioskę, kim są nasi sąsiedzi po drugiej stronie ulicy? Kto szyje nam koszulki w tanich maufakturach? Kto w chińskiej fabryce należącej do amerykańskiej firmy komputerowej rzuca się z dachu, bo nie może już dłużej wytrzymać morderczego trybu pracy? I jeśli w ostatnim stuleciu teatr i sztuka azjatycka przybywała do Europy głównie jako egzotyka – kung fu, taniec bhuto, khatakali czy koncert sufi – to dziś artystów w Europie i Azji zajmują przede wszystkim wzajemne relacje. Wspólnie przyglądają się strukturom światowej władzy, w których wielonarodowe koncerny obchodzą granice własnych krajów i ignorują ustawy społeczne przy pomocy outsourcingu i specjalnych stref ekonomicznych.

W programie Idiomu Akcje Azjatyckie/Asian Investments znajdują się projekty, których twórcy potrafią dostrzec Chiny w centrum własnego miasta, przemoc w Libanie potraktować jak eksport z zachodu, skonfrontować centrum Poznania z kwestią izraelską, w Kazachstanie umiejscowić polskie i niemieckie deportacje, i wyobrażać sobie, że za pozaziemskimi siłami stoi azjatycki kapitał. Jednak program idiomu to oprócz występów gościnnych także współprodukcje Malta Festival Poznań. Produkcja tegorocznych koszulek festiwalowych celowo zostanie przeniesiona do Korei Północnej, gdzie niemiecki artysta Dirk Fleischmann będzie dokładnie obserwował stworzone przez siebie warunki produkcji i udokumentuje je na potrzeby festiwalu. Równocześnie dla Malta Festival Poznań Ant Hampton organizować będzie w Anglii strategię spotkań, podczas których na twarze widzów nałożone zostaną azjatyckie twarze. Polscy artyści zaś znajdą się w Indonezji w poszukiwaniu pewnej chińskiej dynastii. Proponujemy więc nowy wymiar międzykontynentalnych relacji: historie zamiast rakiet, badania zamiast inwestycji, spotkania zamiast rurociągów. A przede wszystkim: Festiwal, który nie izoluje się we własnej przestrzeni sztuki, lecz zaprasza w podróż do Azji, być może wcale nie takiej obcej.

STEFAN KAEGI
KURATOR IDIOMU