Używamy Cookies w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Dalesze korzystanie z tego serwisu oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Dowiedz się więcej o naszej polityce prywatności

Zamknij

17 - 28/06/2016

fot. M. Januszaniec
Galeriafot. M. Januszaniec

Czy jako społeczeństwo jesteśmy zmęczeni patrzeniem?

Nie jestem zmęczona patrzeniem, ale raczej ciągłym poczuciem niemocy, że nie potrafię w adekwatny sposób odpowiedzieć na to, co widzę. Jestem zmęczona oglądaniem wydarzeń, które dzieją się daleko ode mnie, i stale zadaję sobie pytanie, czy widzę je wystarczająco dobrze. Zastanawiam się, jak one są mi pokazywane i co powinnam zrobić z tą informacją. Staram się nie oglądać wszystkiego. Myślę, że przed każdym z nas stoi wielkie wyzwanie – musimy podjąć decyzję, kiedy brać odpowiedzialność, do czego się odnosić, a co uznać za coś ponad nasze siły. Z jednej strony nam się wydaje, że musimy wiedzieć, co dzieje się w Syrii i gdzie zostały wyprodukowane nasze komputery, ale towarzyszy temu poczucie, że już nie radzimy sobie z tymi informacjami. Co mamy z nimi zrobić? Rzeczy same do nas przychodzą, nie zawsze sami o tym decydujemy.


Co to znaczy być „pośród innych”?

Coraz częściej mam poczucie, że mówienie o sobie samej jest jedynie mówieniem o sobie jako o rodzaju zamkniętej całości. A ja siebie wcale tak nie postrzegam. Kiedy jestem ze swoją siostrą, jestem inną osobą, niż kiedy jestem ze swoją mamą, córką, ukochanym. W tym sensie to inne rzeczy i osoby sprawiają, że się budzę, pokazują mi nowe role, potencjały. Mogą być one obecne w moich myślach, w słowach, które wypowiadam, w sposobie, w jaki zachowuje się moje ciało. Nie chodzi wcale o chowanie się gdzieś, raczej o relacje, o obecność, która prowokuje we mnie różne rzeczy. To coś bardzo subtelnego, co nie zależy do końca ode mnie. Dotyczy to myśli, również tych politycznych. Grupa nie jest sumą indywiduów zawierających własny obraz. Tworzy ją zbiór możliwych relacji między ludźmi. Role cały czas się zmieniają. Tak rozumiem bycie „pośród innych”. Arnold Mindell twierdzi, że nie powinniśmy przypisywać na stałe danej roli do osoby i danej osoby do roli. Rola jest zawsze czymś szerszym niż osoba, osoba jest zawsze czymś szerszym niż rola. Każdy ma do odegrania swoje role, czasem ukryte. Ja jako osoba jestem nie tylko artystką, lecz także jestem córką, przyjaciółką, matką, upartym dzieckiem, wściekłą kobietą. Lubię tę teorię dlatego, że bardzo łączy się z teatrem. Jaką rolę gramy? Jak ją gramy? Czy to, czego doświadczam, jest moje? Role są płynne, to jak stały ruch ubierania się i rozbierania.


Definiujesz więc estetykę, swój język teatralny bardziej przez relację z innymi niż strategie wizualne.

W teatrze jestem bardzo szybko złapana w pułapkę bycia reżyserem. To implikuje estetykę i sposób, w jaki jest wykładana. Poruszam się więc gdzieś „pośród innych”. To bardzo osobiste. Praktyka, proces, wspólne działanie rozwijają moją estetykę. Jest ona ruchem nieustannej redukcji. W „Wasteland” chodzi o dystans, o sposób montażu obrazu, eliminowanie rzeczy. W „Building Conversations” o pozbycie się wszystkiego po to, by stworzyć miejsce, w którym można być razem, gdzie nie ma nic do ukrycia. To naga, surowa przestrzeń, którą dopiero wypełnią ludzie przychodzący, by wziąć udział w rozmowie. Nie wiem jeszcze, kim będą, jakie będą nosić buty i ubrania, jak pachnieć, brzmieć, o czym myśleć, co czuć.


Czy można dotrzeć do Innego, zrozumieć jego podmiotowe doświadczenie?

Dziesięć lat temu pojechałam do Kinszasy z tym pytaniem: czy mogę patrzeć na świat oczyma Innego? Wróciłam z definitywną odpowiedzią: nie, nie mogę. Doświadczyłam tego, jak bardzo moje ciało różni się od ciał ludzi, których tam spotkałam. Czułam się tam jak ktoś osobny. Odizolowany. Nagle zrozumiałam, jak bardzo nasz sposób postrzegania rzeczy jest powiązany z tym, skąd się wywodzimy, z naszą historią, kulturą – tym, jak dotykamy, jak jesteśmy dotykani, jak pachniemy, patrzymy, z brzmieniem naszego głosu. Wszystko ma znaczenie i sytuuje nas w świecie – wobec rzeczy i ludzi – w inny sposób.

Wróciłam więc z przekazem o niemożliwości, przekonaniem, że tak bardzo się różnimy, że nie możemy patrzeć na świat oczyma innych, poczuć siebie samych przez ciało innej osoby. Z drugiej strony myślę, że nie możemy ustawać w wysiłkach zrozumienia Innego. To paradoksalna sytuacja. Wszystko to, co mówię, nie wynika jedynie z mojego doświadczenia z Kongo, ale także z relacji z tobą, z moją córką, z moim ukochanym. W pewnym sensie nie możemy przekroczyć własnego doświadczenia, wydostać się z niego, ze swojego sposobu percepcji. Ale przecież wszystko to, co dostrzegamy w innych i co w nich rozpoznajemy, ma źródło w wiedzy i identyfikacji. Rozpoznajemy w innym coś jako własne, ponieważ to znamy. To, co jest w innym, jest też we mnie.
 

Rozmawiała: Katarzyna Tórz
Fragment wywiadu, który ukaże się w gazecie teatralnej „Didaskalia” 2016 nr 13.